środa, 23 stycznia 2013

Influences

Dla pewności i ograniczenia odbiorców jedynie do ścisłej niszy tych, których zgorszyć się nie da, ostrzegam - jeśli nadal uważasz, że prostytucja, branża porno i cały ten seks, to jedna wielka patologia, sodoma, gomora, wstyd i hańba, to skończ czytanie na następnym zdaniu.

Śniegu napadało po kolana, temperatura wynosi -9 stopni, świętujemy dzisiaj imieniny Emerencji, Ildefonsa, Jana.

Bezrobocie prowadzi w dziwne miejsca sieci. Mnie ostatnio zaprowadziło na stronę spottersów BUW'u. Serio. Pomyślałam - siedzą pewnie na bibliotekowych pufach oglądając lądowania na LiveCamie, nudy, a jak nudy, to bezrobotny klika, bo obrazki z kotami zna już na pamięć. I okazało się, że mało o życiu wiem i generalnie jestem sto lat do tyłu, bo teraz na kawę i ciastko, trzeba się umówić na fejsbuku, jednocześnie gapiąc się na osobę zapraszaną znad monitora nowego makbuka czy innego apla. No doprawdy, sama bym na to nie wpadła, takie nieśmiałe to nasze społeczeństwo.
Nie muszę chyba wspominać, że oczywiście z wypiekami na twarzy i zimną kawą w ręku, przeczytałam całą tablicę na tej stronie, bo to było równie fascynujące jak przyrodniczy program na Animal Planet o sekretnym życiu uczuciowym madagaskarskich mrówkojadów, czy coś w ten deseń.
Za kilkaset lat, antropolodzy będą mieli mało roboty, sądząc po mało oryginalnych sposobach łączenia się w pary. Z jednym wyjątkiem. Ktoś tam, porównał swój "obiekt zapraszany" do Sashy Grey. Przy czym, pod postem "obiektu zapraszającego" rozpętała się dyskusja, na temat tego, czy porównanie było pejoratywne, czy może to urocze, a może go to dyskwalifikuje z flirtów na następne sto pokoleń i dwa wstecz.
A ja sobie myślę, że się nie znają ci ludzie nic a nic. Sasha, to nie jest tylko ta panna od tarzania nią po poręczach foteli, karmienia bananami i pastowania podłogi włosami.
Bez względu na to, czy ją ktoś lubi, czy nie, czy ma to głęboko w poważaniu, to drogie panie, nie było nic obraźliwego.
Świadczyło jedynie o przynależności, do wąskiej grupy społecznej z określonymi upodobaniami i o zdefiniowanym światopoglądzie. To już ikona. Jedna z pierwszych. Przesiąknięta wpływami i wywierająca wpływ.
Czemu Sasha? Słuchał ktoś kiedyś KMFDM? Nie? Szkoda, to naprawdę kawałek fajnej muzyki i pani Sasha Konietzko.
Czemu Grey? Nie, nie, nie Grey's anatomy... Tylko Oscar Wilde. Ciekawe, ile z tych krzyczących - nie, dla pornografii - panienek, wie kto to był Dorian Gray?
Ponieważ jestem już stara, mam jeden z pierwszych polskojęzycznych artykułów o Sashy, który nie ukazał się w żadnym sprośnym świerszczyku, tylko w Machinie. Pop kulturowej Machinie, obok Madonny i całej reszty, znalazła się naglę młodziutka, osiemnastoletnia, wschodząca gwiazda porno. I to nie przez przypadek, bowiem oprócz aparycji, miała też coś do zaoferowania posługując się aparatem mowy w korelacji z ośrodkiem nerwowym znajdującym się w mózgu. Czyli, że elokwencja.
Jest taki stary, legendarny argument. Podobno, gdyby taka inteligentna była, to zarabiałaby na życie inaczej. Ale czemu, ja się pytam? Czemu inaczej, jak ona chce tak?
Czy górnik jest jest głupi, jak zarabia w kopalni? Albo lekarz, który leczy ludzi bo lubi, tez jest głupi? Nie, przepraszam, ci ostatni nie istnieją...
Głupi, jak na mój gust, to sa ci ludzie, którzy uprawiają seks przez pięć minut, z przeglądarką internetową, a potem zacierając ślady na klawiaturze, własne poczucie winy zrzucają na aktorki, w mgnieniu oka przechodzące z roli bogini porno, do roli taniej szmaty. Najs.
Co gorsza, własne partnerki życiowe, z biegiem czasu potrafią traktować identycznie. Serio, love and hate, bejbe. 
Albo wstydliwe i święcie oburzone studentki, z których każda w głębi duszy chciałaby, chociaż na chwilę stać się w sypialni gwiazdą porno, ale nie może o tym nikomu powiedzieć, ze strachu, że ją jakiś podły nikczemnik wykorzysta i porzuci, zamiast się ożenić. Bo ojce kazali się żenić. I to w kościele.
I jeszcze takie, co wyglądają jak żywcem z Hustlera wycięte, ale za żadne skarby, nie wolno im powiedzieć, że sa raczej jak tanie produkcje niemieckie, bo jak nie dostaniesz w ryj, to naskarżą na ciebie w konfesjonale.
Na nich wszystkich, Sasha ma wpływ, dlatego jest tym, kim jest. I jest ponad to, bo na nią wpływ mają o wiele wartościowsze rzeczy, których nie wyłapie nikt, kto nie sięgnie głębiej niż za majtki.

A teraz idźcie i nie obrażajcie się.
Pochopnie.







środa, 2 stycznia 2013

Czarna Taktyka savoir vivre.


Są takie sytuacje, kiedy podobno trzeba umieć się zachować. Nie wszyscy to wiedzą, ponieważ niektórych wychowała piaskownica, jeszcze innych Rambo, a takich jak mnie wychowywały książki, w których niestety, wszystko jest dozwolone.
Ale nie o tym chciałam, chodzi o savoir vivre, przy stole. Zakładam, że jednak nawet ci wychowani na Rambo wiedzą, że nie wchodzi się do banku wrzeszcząc "Wszyscy na glebę!". 
Jak wiadomo, nie jednym widelcem człowiek żyje i chusteczką z prawej strony talerza, ust nie wytrze. Nie wiem natomiast dlaczego? Czy naprawdę można kogoś obrazić, kładąc mu nóż po niewłaściwej stronie?
Otóż nie. Ja mam własną teorię. To chodzi o służby specjalne, które czasem odwiedzają restauracje, bo oczywiście tylko w knajpach ośmio gwiazdkowych, obowiązuje jedzenie trzema widelcami i picie z pięciu szklanek. Nikt nie jest bardziej zorganizowany od jednostek specjalnych i gospodyń domowych, prawda? Więc coś ich musi łączyć.
Stół na przykład. Tak wygląda, prawidłowo nakryty:


Noże, muszą być po prawej stronie, wyobraź sobie, że siedzisz z żoną w restauracji i akurat przejmują ją terroryści, a ty zostawiłeś glocka w samochodzie, razem z granatnikiem, bo szatniarz powiedział, że nie ma uchwytu żeby można było na jeden numerek powiesić. No więc oni wpadają, załóżmy, przez okno, a stół nakrywał jakiś praktykant i zamiast noża, masz serwetkę. Możesz ją co prawda, okręcić napastnikowi wokół szyi, ale najpierw musisz go lewą ręką ogłuszyć. Do tego służy talerz na chleb. Bo chyba nikt nie myśli, że można jako przystawkę przed dwudaniowym obiadem podać bułkę? I akurat w tym przypadku, właściwie nie ma tragedii, jeśli zamiast talerza na chleb, ktoś postawi kieliszki. Mogą za to być mniej skuteczne, bo są z cienkiego szkła, ale jeśli przypadkiem zalejesz żonie sukienkę od Prady czerwonym winem, to właściwie możesz mieć pewność, że zmusi terrorystów do odwrotu. Chusteczka jednak, moim zdaniem służy do przetarcia sobie celownika w tym SAKO, które udało ci się przemycić w nogawce od spodni, a przez który żona od dwóch godzin pyta czemu jesteś taki sztywny. Jeśli nie zabrałeś do niego nóżek, to właśnie po to masz dwa widelce. Przecież i sałatkę i ziemniaki, można jeść jednym i tym samym. Łyżki są dwie. Maja głupie nazwy, bo czym różni się łyżka obiadowa od łyżki do zupy? Tą pierwszą je się kotlety, czy co? W gruncie rzeczy to nie istotne, ważne tylko, żeby były wypolerowane, jak pomnik Stalina na pierwszego maja. Pełnią wtedy rolę lusterek taktycznych, nieco krótszych, ale co to za różnica, przecież i tak wszyscy zginą.
Ale to tylko przyrządy.  Istnieje też kilka bardzo ważnych zasad, które według mnie, są kodem operacyjnym.
Rozróżniamy je na te dla gospodarzy (czyli antyterrorystów) oraz dla gości (czyli terrorystów).
Zacznijmy od tych pierwszych:
  • Wszystkich gości witamy jednakowo serdecznie.
To akurat logiczne. Nie możemy dać po sobie poznać, że wiemy kto wśród nich jest. Nie można nikogo skuć na wejściu, nawet jeśli wchodzi wyważając drzwi - należy z uśmiechem wskazać mu miejsce, które ma zająć.

  • Gospodarz domu nie powinien zajmować miejsca, dopóki wszyscy goście nie usiądą.
Po pierwsze dlatego, że musi jakoś odwrócić uwagę od tego, że cały osprzęt który ma pod garniturem utrudnia mu ruchy. Powinien też zdążyć rozrysować plan działania i pozycje nieprzyjaciela, najlepiej nie na kartce formatu a4, albo flamastrem na ścianie.

  • Gdy podajemy konkretną godzinę rozpoczęcia przyjęcia należy zaczekać pół godziny na wszystkich gości – po upływie tego czasu można zasiąść do stołu.
Trzeba wziąć pod uwagę,  że szyby wentylacyjne są ciasne i mogą nie zdążyć przecisnąć się na czas, jednocześnie dobrze jest nasłuchiwać, czy przypadkiem nie wpadli z buta do sąsiadki.

  • Jeżeli nóź i widelec leżą na talerzu skrzyżowane lub stykają się końcami tworząc odwrócona literę V, znaczy to, że nasz gość jeszcze będzie jadł. Gdy sztućce leżą równolegle – możemy sprzątnąć nakrycie.
V, jak vendetta, odwet za gościa którego przed chwilą, sprzątneliśmy razem z nakryciem. Lepiej nie podchodzić wtedy za blisko, żeby zabrać mu talerz.

To teraz dla gości:

  • Nie wypada gestykulować trzymając w rękach sztućce.
Ponieważ użycie w tym wypadku obu dłoni, może grozić wymknięciem się zakładnika z uścisku. Kiedy celujemy w kogoś sztućcem, też lepiej nie machać łapami.

  • Gdy nie wiemy, do czego służą podane sztućce, zerknijmy dyskretnie na zachowanie sąsiadów.
 Lepiej jednak zrobić to tuż przed przyjęciem. Rozgryzanie taktyki kontrterrorystycznej może zająć trochę czasu.

  • Należy jeść estetycznie.
Jeśli nie chcemy zwrócić na siebie uwagi, lepiej nie wpychać jedzenia do ust rękami, pakować go do kieszeni na później i ogólnie nie przyjmować manier wojska rosyjskiego w Berlinie w 45.

  • Ręce trzymamy na stole, a nie pod stołem.
Nie chcemy przecież zepsuć zorganizowanej akcji, chociażby nas nie wiadomo jak kusiło, broni należy używać na wyraźny sygnał. Naszych zakładników, jeśli zapomnimy którzy to, poznamy po tym, że trzymają ręce za krzesłem.

  • Nogi trzymamy zwarte. Nie krzyżujemy ich pod stołem.
Nie chcemy skosić wszystkich talerzy które stoją przed nami, własną twarzą, kiedy będzie trzeba nagle wstać.



"Siedź prosto!!!', "Nie kołysz się na krześle", "Nie mów z pełnymi ustami!", "Zdejmij łokcie ze stołu!" ....i tak dalej. Myślisz, że twoi rodzice się czepiali, a może oni chcieli z ciebie zrobić komandosa?