sobota, 5 października 2013

Autumn guide

Świat jest piękny no nie. Ludzie cudowni. Jesienne spacery, bieganie po parku...
I nagle kończą się psychotropy.
...w szarych, śmierdzących gumiakach, depcząc niewinne i bezbronne dżdżownice. Podczas gdy bura breja leje ci się za kołnierz foliowego płaszcza przeciwdeszczowego, za 5,99 z dyskontu.

Przesadziłam z tymi psychotropami. Ale jak ktoś mi powie, że nie wie o czym mówię, to osobiście polecę go mojemu terapeucie, jako ciekawy przypadek toksycznego optymisty. To znaczy, poleciłabym, gdybym go miała. Ale nie mam. Ostatni poleciał do San Francisco, żeby osobiście rzucić się ze słynnego Mostu Samobójców wprost do mrocznych wód skundlonego Pacyfiku.
Do meritum.
Hormon szczęścia nie istnieje. To wszystko kit. Są tylko narkotyki. Z dwojga złego, lepiej stać się gburem o usposobieniu niewyspanego Shopenhauera niż prostytutką na dworcu. Czyli przeczekać ten okres. Z dala od ludzi, z dala od świata, od ćwierkających ptaków, kolorowych witryn sklepowych i tych wszystkich, innych rzeczy, które ludzie z jakiegoś powodu uznają za przyjemne.
To nie łatwe. Zwłaszcza gdy masz telewizor. Ja nie mam, ale umiem sobie wyobrazić, że mam. Tak samo dobrze, jak wyobrażam sobie, że obok mnie leży półnaga Milla Jovovich...
Więc masz telewizor i chcesz przetrwać okres przyciasnej esencji egzystencjalnej, uwierający cię szew społeczeństwa oraz o rozmiar za małą wyporność na koleje losu.
Świetnie! W takim razie, powiem ci co robić. Nie mogłeś trafić lepiej.

Co z tym telewizorem?
Wyrzuć. A jeśli kosztował 3 wypłaty i pół renty babci, to przetnij kabel. Tym razem, nie chodzi nawet o wątpliwe wartości serwowane w tym urządzeniu. Chodzi o to, że w stanie, w którym prawdopodobnie teraz się znajdujesz, reklama środków na przeczyszczenie, podpasek, albo inny Zygmunt Chajzer mogą wywołać nieopisaną i niebezpieczną melancholię. A jeśli należysz do tych, których wkładki o zapachu rumianku jednak nie wzruszają, to możesz z kolei paść ofiarą niezdrowego zaangażowania. Objawia się ono nagłą troską o losy bohaterów M jak Miłość, lub spisywaniem na kartce wszystkich produktów oferowanych na kanale z telezakupami. Kolejny stopień, to już tylko EzoTv.
Załóżmy jednak, że i telewizor i kabel są ze szczerego złota, a ty jesteś bezrobotny i chciałbyś je kiedyś sprzedać. Jak tylko oczywiście, skończy się jesień, bo kto by chciał biegać po paserach przy panującej aurze pogodowej.
Za żadne skarby świata, przenigdy, broń panie boże wszelkich wyznań - nie włączaj programu ZenTv.
Wierz mi, słuchanie przez godzinę wodospadu, nagranego jakimś pioruńsko włochatym i rzężącym mikrofonem, jest jak harakiri popełniane grzechotką dla niemowląt. Tak samo, jak oglądanie łysego pana, który za cholerę nie może sie zdecydować w którą stronę zagrabić ten piekielny ogródek z głazami narzutowymi na środku. Po 10 minutach, zaczynasz mu kibicować. Ale już po 30, krzyczysz "w lewo! baranie, w lewo!", po to tylko, żeby po 60 wyjść do kuchni i nerwowo zerkać zza futryny, jak gdyby od niechcenia, czy juz mu się udało, czy może jednak nie. Odradzam. Stanowczo.
Animal Planet też. Może się okazać, że niektóre zwierzęta mają ciekawsze życie towarzysko-seksualne niż ty. To tylko pogłębi twój stan rezygnacji.
Jeśli już musisz coś oglądać, niech to będzie coś lekkiego. BabyTv. Dokształcisz się językowo, matematycznie, plastycznie a nawet rozwiniesz na poziomie podstawowym zasady koegzystencji z ludźmi, co w tym przypadku może być niezwykle pomocne. Do tego muzyka. Żadnych złamanych serc w tekście, żadnych dramatycznych zwrotów akcji. If you happy and you know it, clap your hands...
I tak sto razy pod rząd. Kojące.

Nawet bardzo ignorowani ludzie, czasem nie zauważają, że są ignorowani. Jak sobie z tym poradzić?
Mogą zadawać niezręczne pytania, szczególnie przez komunikatory internetowe, bo wtedy nie widzą twoich zbolałych życiem oczu i zgarbionych pod ciężarem tony melancholii ramion.
Możesz ignorować ich dalej.
Możesz też powiedzieć, że twój kot/rybka/prusak właśnie zdechł i odezwiesz się, jak tylko dojdziesz do siebie. To jest działanie długoterminowe. Za każdym następnym razem, przez co najmniej dwa miesiące, możesz mówić, że on nadal nie żyje i to nie jest dobry moment.
Chyba, że będą proponować pracę. To wtedy nic nie mów.
Możesz także, przyjąć strategię absolutnej szczerości. Przykład:
- co słychać?
- tętent galopujących mi przez głowę czarnych myśli. A w tle, jakby bas z jęków nadwyrężonej duszy, co i rusz przerywany rytmicznym dudnieniem otchłani samotności, która pożarła do reszty wszelki zdrowy odruch w mym umęczonym umyśle.
Masz z głowy następnych pięć pytań.
Zdarzają się tez ludzie, którzy za wszelką cenę będa próbować cie uszczęśliwić i rozbawić, tak jakbyś właśnie na to, przez całe swoje życie miał ochotę, ale jeszcze nikt nie był w stanie ci tego zapewnić. Cóż...
Just... don't.
Popij cynizm gorącą czekoladą, przełknij i zapomnij, że go masz. Używanie go na ludzi, wyglądających jak by przed chwilą przemierzyli tęczowe niebo, na fioletowym jednorożcu, ozdobionym balonami i pachnącym truskawką to strata czasu. Po prostu odwróć się i zacznij biec. Jeśli nie należysz do tych szczególnie zamkniętych introwertyków, możesz tez spróbować krzyczeć w biegu.
Niestety nie sposób jest odizolować się zupełnie od innych ludzkich istnień, a zamykanie się w tapczanie może być ryzykowne. Dobrze jest po prostu nie ruszać się z domu i rozładować telefon.

Odcięliśmy się już od świata i ludzi, więc zagadnienia najważniejsze zostały omówione. Przejdźmy do zaopatrzenia praktycznego.
Duża i brzydka piżama jest jak najbardziej na miejscu. Po pierwsze - za każdym spojrzeniem w lustro, upewniasz się, że jesteś właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu. Czyli spełnionym. Po drugie - kiedy przyjdzie ci otworzyć drzwi listonoszowi, lub jehowym (choć z nimi może być trudniej, wszak miłość ślepa jest, piekło tym bardziej) zmniejszasz prawdopodobieństwo, że po wstępnych niezręcznościach, nabiorą ochoty na dalszą konwersację. Po trzecie, wreszcie - zwiększa ona komfort tarzania się w pościeli, zawijania w koc, wysmarkiwania nosa w co popadnie i paprania się czekoladą i/lub innymi zdrowymi przekąskami.
Alkohol. Możesz sobie na niego pozwolić, tylko pod warunkiem, że po jednym piwie śmieszy cię najnowsza kolekcja z tygodnia mody w Paryżu, ryczysz ze śmiechu przy czytaniu Kafki, oraz nie jesteś w stanie wyjąć DVD Monthy Pytona z pudełka, bo masz odrętwiałą od uśmiechania się twarz, na dziesięć minut przed sięgnięciem po nie. W przeciwnym razie, polecam odstawić napoje wyskokowe kompletnie. Twoja była/y na pewno nie lubi telefonów w środku nocy, ludzie na forum na pewno nie zrozumieją twojego czarnego poczucia humoru a stare kawałki Metallici na pewno nie są już tak smutne, jak w liceum.
Folia bąbelkowa. Domki z kart. Domino. Puzzle. Wszystko to, co studenci robią w trakcie sesji. Niech stanie się twoim hobby.
Lodówkę należałoby zaopatrzyć już jakoś pod koniec lata. Jeśli jest to jednak niemożliwe, dobrze jest mieć kogoś, do kogo można zadzwonić (w tym kryzysowym i wyjątkowym momencie) i porozumiewając się milczącą ciszą z dyszącym oddechem, dać mu do zrozumienia, że wystąpiła nagła potrzeba. Jeśli to przyjaciel, to po dodatkowym chlipaniu i pociąganiu nosem, powinien zjawić się godzinę później z torbą jedzenia i papierosów. Po czym bez słowa udać się w swoją stronę.
Jeśli zamierzasz czytać, zadbaj o to, żeby książka miała powyżej tysiąca stron, lub składała się z przynajmniej pięciu tomów. Tu idealnie sprawdza się najnowsze wydanie encyklopedii lub Norman Davies. Nawet nie wyobrażasz sobie ile tragicznych, mrocznych, brudnych, okrutnych i negatywnie nastrajających inspiracji tam znajdziesz. Istne SPA dla ciała i duszy. Studium Pesymizmu Absolutnego.
I zasada K6 (nie, nie rzucamy kostkami)
Koc. Kot. Książka. Kolacja. Katharsis. Konkluzje.

W razie pytań i wątpliwości, infolinia z Dr.Lilou, znakomitym konsultantem ds.Ekstremalnych Form Intensywnej Kontemplacji i Afirmacji Marności jest czynna całą dobę.
Wiadomości można kierować na maila.
Możliwe konsultacje prywatne. Koszt pakietu indywidualnego "Twoja domowa pustelnia" to czteropak i dwie czekolady.